Stół przestaje być meblem w przestrzeni, gdy pojawia się miłość do jedzenia i ludzi. Lubię stare drewno z historią, rysami, tak jak w życiu.
Stół stanowi symboliczną oś świata, oddziela pracę od przyjemności. Kojarzy się z domem, bezpieczeństwem i komfortem bycia.
Kiedy powstaje wspólnota stołu, chcemy takich chwil doświadczać jak najczęściej. Zapachy, słowa, skojarzenia, smaki…
Zasiadamy przy nim, nie tylko po to, aby się nasycić, zapewniając energię na resztę dnia. Szukamy towarzystwa, zrozumienia. Wspólne spożywanie posiłków ma jednoczący potencjał. To spotkanie i dialog, rozmowa i bycie z drugim człowiekiem, choć czasami najważniejsza jest ta, z samym sobą.
Stół to przedmiot do zadań specjalnych.
Wokół niego zawsze krąży jakiś Sługa, ja nie mam tego archetypu, ale podziwiam i szanuję taką misję. Nie lubię gotować, nie umiem usługiwać, ale jako Hedonista czerpię zmysłową rozkosz i energetyczne doznania, kiedy stół jest pięknie nakryty, a dania dobrej jakości. Jest różnorodnie, lokalnie i sezonowo.
Co chwila ktoś wybucha śmiechem, zawiązują się nowe przyjaźnie, a co druga osoba mruczy z zadowolenia przy jedzeniu i nastrojowej muzyce w tle. Każdy na swoją codzienność i swoją historię, ale przy stole stajemy się całością. Stół zmusza do dzielenia, nie tylko posiłkiem, ale też opowieściami.
Ruch, ścisk, bliskość to elementy, które nas przyciągają. Stół łączy, prowokuje do nawiązania kontaktów z sąsiadem lub wspólnego pomilczenia. Poupychani jak sardynki, z wysmarowanymi od szczęścia buziami, dzielimy się naszymi codziennościami.
Przez żołądek do szczęścia.
Zapraszam do wspólnego stołu. Dzięki takim chwilom, codzienność staje się wyjątkowa. Kocham karmić ludzi wiedzą, dzielić się z nimi doświadczeniem przy jednym stole. Jest tak pysznie, że goście z uśmiechem na ustach pilnują, by nikt nie wyjadał im z talerza. Wiedzy starczy dla każdego, jest na wyciągnięcie ręki.
Smacznego!